Święta Bożego Narodzenia, oprócz wymiaru religijnego, to świeckie rytuały i tradycje. Wydają się niezmienne od wieków, czy tak jest rzeczywiście? Jak warszawiacy obchodzili Gwiazdkę w XIX wieku? Co było dla nich ważne i oczywiste, a czego my już nie znamy?
We współczesnej Polsce katalog świątecznych zwyczajów i potraw znacznie się ujednolicił. Dotyczy to zwłaszcza Wigilii. Zdaje się nam, że te rytuały są „od zawsze”. Jednak kształt tradycji bożonarodzeniowych, zwłaszcza tych dotyczycących stołu utrwalił się w XIX wieku i jest mocno naznaczony piętnem zaborów. Na polskie menu miały wpływ zwyczaje kulinarne państw ościennych. Wiekszośc z nich powstała około 200 lat temu.
Świąteczna gorączka
W okresie przedświątecznym wzrastał ruch na ulicach, mieszkańcy kupowali prezenty, robili zakupy spożywcze. Półki w sklepach i stargany na targach uginały się pod towarami. Luksusowe sklepy prześcigały się w zdobyciu klientów wykorzystując w tym celu pięknie zdobione wystawy.
Niektóre dania jadano wyłącznie w tym czasie, wobec czego produkty potrzebne do ich przygotowania trzeba było specjalnie zamówić, najczęściej z Podlasia. Były to ryby, dziczyzna, miód. Kupcy sprowadzali także dobra i artykuły luksusowe. Zwłaszcza po uruchomieniu Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej (1845 r.) import takich towarów stał się znacznie ułatwiony. Do Warszawy przyjeżdżały więc świeże winogrona z południa Europy czy pasztety ze Strasburga. Natomiast Kolej Petersburska (1861 r.) umożliwiła szybsze sprowadzanie smakołyków z terenów Cesarstwa Rosyjskiego, w tym np. kawioru.
W opisach z tamtego okresu przebija wspomnienie siarczystego mrozu i śniegu, który zalegał na ulicach. Często więc do podróży po mieście wykorzystywano sanie. Kogo nie stać było na własny powóz czy wynajęcie dorożki, to od 1822 roku mógł przemieszczać się omnibusem, czyli dużym, krytym pojazdem wieloosobowym, zaprzężonym w dwa lub cztery konie. Tuż przed świętami, 11 grudnia 1866 roku, uruchomiono w Warszawie tramwaj konny, który szybko stał się popularnym środkiem transportu.
Zakup prezentów dla rodziny i nierzadko służby było zadaniem zarówno pań i panów domu. Zamożni dokonywali ich w eleganckich sklepach lub domach handlowych, jak u Braci Lesser przy ul. Rymarskiej. Natomiast kupowanie artykułów spożywczych, z których przygotowywano świąteczne potrawy, było zadaniem służących. Z listą spisaną przez panią, służąca udawała się na targ, w tym na ten jeden z największych za Żelazną Bramą, aby dokonać zakupów za skrupulatnie wyliczoną sumę pieniędzy.
Zakupów dokonywano także w działającym na placu Żelaznej Bramy od lat 40. XIX wieku Gościnnym Dworze. Pod arkadami mieściło się tam blisko 170 sklepów, a na straganach na placu od polskich i rosyjskich kupców można było nabyć niezliczoną ilość produktów.
Coś dla biednych
Przed świętami dobrze widziana była dobroczynność. W adwencie dla arystokracji i bogatej burżuazji urządzano liczne wenty, rauty lub bazary np. w Salach Redutowych Teatru Wielkiego. Dochód z tych spotkań przeznaczany był na biednych będących pod opieką Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności (powstało 1814 roku). W zimie ubogim rozdawano drewno opałowe, a z okazji świąt jedzenie, w tym różne smakołyki. Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności organizowało w salach Resursy Kupieckiej także bale na rzecz ubogich.
Polskie ozdoby, w tym jedna niemiecka
Charakterystycznym dla Warszawy elementem dekoracyjnym była gwiazda wykonana z opłatka wieszana nad wigilijnym stołem. Do XIX wieku nieodzowną ozdobą mieszkania w czasie świąt był snopek zboża stawiany w rogu pokoju. Nie był to tylko obyczaj kultywowany na wsiach i w dworach, ale również w mieście. W Warszawie otoczonej licznymi folwarkami o taką dekorację nie było trudno.
I może do dziś stawialibyśmy ten snopek w salonie, gdyby nie… Niemcy, a dokładniej ich obyczaje z jakimi warszawiacy mogli się zapoznać podczas zaboru pruskiego. Ewangelicy na Boże Narodzenie dekorowali dom choinką. Ta ozdoba przyjęła się w Warszawie bardzo szybko. Już w ostatnich latach XVIII wieku wyparła rodzimy snopek. Od tego czasu zwyczaje miejskie od wiejskich wyraźnie się rozdzieliły. Na wsiach bowiem dekoracje ze zboża stawiono jeszcze do 1870 roku, gdy w Warszawie już od dziesięcioleci królowała choinka. Początkowo zawieszano ją pod sufitem, dopiero później dosłownie sprowadzono ją na ziemię, czyli stawiano na podłodze.
Przede wszystkim ryby
Dziś królem wigilijnego stołu jest karp, który w XIX wieku był gatunkiem jednym z wielu. Jadano szczupaki, okonie, liny, karpie i śledzie w różnych zalewach. Dodatkiem do ryb były jajka na twardo, duszona kapusta. Na wigilijne stoły podawano także bardzo popularne minogi (choć to nie ryby).
Świeże ryby pochodziły z podwarszawskich stawów. Jednym w nich był staw w Gucin Gaju. Braniccy pod koniec XIX wieku rozparcelowali dobra wilanowskie, sprzedając teren z potokiem i stawem, gdzie nowy właściciel hodował karpie, pstrągi, łososie i raki.
Ubodzy warszawiacy musieli się zadowolić kluskami z makiem, kapustą z grzybami lub grochem, a z ryb – śledziami. Dania przyprawiali nie drogimi korzeniami, ale ziołami.
Ewangieliczki, owies i migdał
Obyczajem typowo miejskim, a więc praktykowanym w Wigilię także w Warszawie, były tzw. ewangieliczki. Nazwa pochodziła od Ewangelii, której fragmenty, chodząc po domach, czytali uczniowie czy studenci. Po lekturze liczyli oczywiście na wynagrodzenie „co łaska”. Okres bożonarodzeniowy w XIX-wiecznej Warszawie był traktowany jako czas magiczny, w którym po spełnieniu pewnych reguł, można było w nadchodzącym roku liczyć na szczęście. Zaliczały się do nich m.in. potrawy przygotowane z konkretnych artykułów, nieparzysta liczba miejsc i dań na stole, owies rzucany w kapłana, czy „migdałowy król”. Zostawał nim szczęśliwiec, który w święto Trzech Króli znalazł w pierniku migdał, ukryty tam podczas pieczenia. Jeśli bakalia trafiła się dziewczynie oznaczało to zapowiedź jej szybkiego zamążpójścia.
Źródło: https://um.warszawa.pl/-/boze-narodzenie-w-xix-wiecznej-warszawie